piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział pierwszy : To dopiero początek






Dzisiejszej nocy nie zmrużyłam nawet oka. Wciąż wpatrywałam się w bialutki sufit nad głową, mocno ściskając z obu stron dłońmi kołdrę. Panicznie bałam się co mnie dzisiaj czeka, gdy budzik wybije równo godzinę siódmą. Miałam jeszcze jedyne pół godziny, które tak bardzo chciałabym w jakiś dobry sposób wygospodarować… ale jedyne na co było mnie stać to gapienie się prosto przed siebie, a minuty i tak w zwariowanym tempie mijały… paraliżując mnie coraz bardziej. Cały czas miałam jakieś dziwne uczucie, że o czymś zapomniałam lub o kimś… że ktoś na mnie czeka, że ktoś się martwi… ale nie miałam pojęcia kto i dlaczego. Nagle po pomieszczeniu rozległ się piskliwy dźwięk. Zerwałam się na równe nogi, potykając się o coś leżącego na ziemi, ale dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że to tylko budzik. Szybko go wyciszyłam, mając nadzieję, że żadnego z domowników nie obudziłam. Gdyby tylko matka go usłyszała, wtedy na pewno bym musiała tam iść… a tak jest jeszcze nadzieja, że zapomniała. Choć szczerze w to wątpiłam, jak można zapomnieć o czymś, o czym gada się bez przerwy z podekscytowaniem od tygodnia?! Okazało się, że powodem mojego upadku były walizki, których jeszcze od wczoraj nie rozpakowałam. Nie chciałam tego robić… gdy stały tak spakowane wciąż miałam nadzieję, że tam wrócę. Głupie wiem, każdy na moim miejscu cieszył by się, że w końcu może się stamtąd wyrwać, posmakować życia, żyć normalnie. Patrzyłam codziennie jak garstka ludzi się wypisuję z tego ośrodka, byli tacy uśmiechnięci, szczęśliwi, widząc mnie wczorajszą nie można było tego o mnie powiedzieć. Może powodem tego było to, że wierzyli, że teraz będzie lepiej, że życie jakoś im się poukłada. Ja wiedziałam. Koszmar, który miał miejsce półtora roku temu – powróci. Dlatego tak bardzo bałam się tam iść.
- Lilly wstawaj już. – do pokoju wpadła moja matka z tym samym uśmiechem co zawsze – zwycięscy. W tym samym momencie miałam chęć zniknąć, prysnąć, roztopić się. Cokolwiek.
- Nigdzie nie idę. – warknęłam, łudząc się, że wygram tę walkę. Po jej minie mogłam wywnioskować, że spodziewała się mojego oporu, ale i tak wiedziała, że wygra. No cóż, ja też o tym wiedziałam. Stanęła nastroszona, a ręce założyła zaborczo na biodra, łudząc się, że tak wygląda naprawdę groźnie.
- Nie ma mowy! Ubierz się, zjedz śniadanie i cię podwiozę. Chodzenie do szkoły to twój obowiązek, tak samo jak to, że masz się mnie słuchać. – rzuciła ostro i trzasnęła drzwiami, ale gdybym to była ja! Już mogłabym się pożegnać z mieszkaniem tu… co by w sumie ni było taką złą opcją… Odetchnęłam głęboko i zanurkowałam do szafy mając nadzieję, że znajdę coś wystrzałowego, ale po chwili zrezygnowałam ze starannego dobrania stroju, bo zdałam sobie sprawę, że to w niczym nie pomoże, bo czy to ma jakieś znaczenie? I tak będę wyglądała, jak… JA. A to by tylko spowodowało, że przyciągam uwagę, a i tak i bez tego to robię, co jest najgorszą rzeczą w moim życiu, a uwierzcie mi dużo tego. Założyłam na siebie rurki, które już od pewnego czasu zsuwały mi się coraz bardziej z bardzo szerokich bioder, a na górze założyłam bardzo luźniejszą bluzę, która miała na celu nie obciskać  mojego mocno wybuchłego brzucha i zakryć głębokie rany na rękach, przypominające ten najtrudniejszy okres w moim życiu… rozczesałam włosy i udałam się na dół, dzięki Bogu w moim pokoju nie było ani jednego, najmniejszego lustra, nienawidziłam ich.
- Zrobiłam płatki. – powiedziała dumnym głosem, widząc, że wygrała.
- Nie zjem ich. – powiedziałam pewnie, siadając i czekając, aż ona spożyje swoje jakże obfite śniadanie – kawę zbożową, aby jak to ona mówi, mieć energię na cały dzień i być zgrabną, ale z ręką na sercu mogłabym powiedzieć, że to jej nie wychodzi, ponieważ wygląda jak chodzący kościotrup. Zerknęła na mnie z ukosa i syknęła coś pod nosem, czytając jakieś nowe czasopismo zapewne o fryzurach, które są teraz w modzie dla osób w jej wieku.
- Potrzebne mi dwie stówy. – krzyknął groźnie Zayn nie znoszący sprzeciwu, schodząc po schodach, nic dziwnego. Cały czas prosił matkę o kasę. Jakby tak zebrać te wszystkie pieniądze co mu dała, to uuu... mógłby mieć najdroższe auto w okolicy, ale on go nie potrzebował, bo po co? Zresztą nawet jakby chciał, to mógłby po prostu poprosić o niego matkę, na pewno mu by dała na niego pieniądze, jak wszystko o cokolwiek ją poprosił.  Stale nie było go w domu lub siedział z paczką u nas na strychu, gdzie byłam tylko może z trzy razy w życiu. To było ich miejsce i nikt nie miał prawa tam wejść, a przynajmniej bez pozwolenia. Gdy byłam tam ostatni raz, ściany były czarne, a na nich znajdowały się przeróżne kolorowe graffiti. Pomieszczenie było całe zadymione, jakby się tam paliło, ale to wcale nie był ogień, a z głośników pohukiwał rap i różnego tego typy piosenek. Nie przepadałam za takim typem muzyki… i jak w ogóle można było tego tak głośno słuchać?! Można ogłuchnąć, serio. Nigdy więcej już tam nie poszłam.
- Przecież wczoraj dałam ci pięćdziesiąt. – powiedziała nie odrywając wzroku od lektury.
- Ale to było wczoraj. Dzisiaj jest dzisiaj. – powiedział z twarzą nie wyrażającą emocji, nalewając sobie do szklanki mleka z lodówki.
- Na lodówce leżą pieniądze, weź sobie. – Zayn wziął je, a przechodząc łobuzersko się uśmiechnął i puścił mi oczko, znając jego zaraz położy się znów spać i nie pójdzie do żadnej szkoły. Jak ja bym tak chciała!!!
Jechałyśmy powoli przez zatłoczone ulicę. Nie odezwałam się ani słowem, bo co miała mówić? Że jej nienawidzę? Uwierzcie mi, że wiedziała o tym doskonale, ale jakoś specjalnie wcale jej to nie przeszkadzało. Gdy byłyśmy na miejscu wysiadłam bez słowa i ruszyłam wolnym krokiem tam gdzie to wszystko się zaczęło. Wciąż towarzyszyło mi to uczucie… miałam wrażenie, że o czymś zapomniałam, że zaraz się coś stanie, że powinnam do kogoś zadzwonić i powiadomić o czymś, ale ja nie miałam nawet do kogo… więc dlaczego wciąż się tak czułam!? Nogi i ręce zaczęły mi się niemiłosiernie trząść, a na skroniach pojawiły się delikatne kropelki potu. Widziałam ludzi, których już nie można było w żaden sposób rozpoznać, wchodzili z różnych uliczek do jednych drzwi- wejściowych, każdy z nich przeżył jakby swoją zewnętrzną metamorfozę. Kiedyś wiedziałam wszytko o wszystkich, no ale cóż tyle się tu zmieniło w końcu nie było mnie tu półtorej roku. Weszłam do szkoły, której jak się szybko okazało nie znałam tak dobrze jak mi się jeszcze wydawało, gdy wychodziłam z mieszkania. Ściany były powypisywane jakimiś różnymi czarnymi hasłami. Szybko domyśliłam się, że były to obelgi uczniów na innych uczniów, widziałam nawet teraz niektórych co męczyli się zcieraniem tego, ponieważ zapewne dotyczyły ich, a każdy przechodzący obok ich wyśmiewał. Tylko czekać, aż pojawi się coś o mnie… Nie podobało mi się to. A jeszcze bardziej zaniepokoiło mnie to, że gdy tylko tu weszłam zdałam sobie sprawę, że jedna grupka ludzi rozmawia z sobą opowiadając różne żarty i stara się być dużo lepsza od innej garstki uczniów, stojących na przeciwko, która spogląda na nich z nienawiścią, następnie następna paczka ludzi podchodziła do jednej z nich, witają się przyjaźnie i dołączają do bycia „ lepszymi ”. Każdy z nich miał na sobie drogie air maxy lub bluzy z SSG. Kiedyś tak nie było… Kiedyś wszyscy byli razem i wspierali siebie nawzajem. Szybko zszokowana odwróciłam od nich wzrok, bo zdałam sobie sprawę, że mnie już zauważyli i teraz obie grupy wpatrują się prosto we mnie, z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy. To było okropne. Każdy z nich zaczął szeptać i pokazywać mnie sobie palcami. Wiedziałam, że mnie nie rozpoznali… nie mogli. Gdy stąd odeszłam ważyłam ok. 90 kg, potem przytyłam jeszcze 20 kg, ale teraz ważyłam 50 kg, to i tak czułam się nadal tą samą grubaską, a oni wcale nie ułatwiali sprawy wlepiając swoje oczy we mnie i powodując u mnie odruchy wymiotne, które tak bardzo starałam się ukryć. Na końcu korytarzu przyśpieszyłam i schowałam się w łazience. Starałam się tylko nie popatrzeć na obszerne lustro stojące z prawej strony, już dawno nauczyłam się, że nie warto w nie patrzeć. Kiedyś zawsze ryczałam gdy tylko się zobaczyłam, miałam już siebie dosyć, więc nie patrzyłam do lustra już dobre dwa lata. Rzuciłam tylko torbę gdzieś obok i skuliłam się w kłębek, kiwając się na boki. Wgryzłam się w rękę, żeby tylko nie wybuchnąć nie pohamowanym płaczem. Tak bardzo jej nienawidziłam! Co takiego jej zrobiłam, że kazała mi tu przyjść!? Zrobiła to po to, żeby mnie złamać, żebym już nie była jej problem, żebym TYM razem skończyła ze sobą raz na zawsze. Co ja jej takiego zrobiłam?! Urodziłam się. Tak, to chyba była najlepsza odpowiedzi. Wytarłam wierzchem dłoni łzy i starałam się uspokoić, zaraz zadzwoni dzwonek, a ja nie mogę się spóźnić i pozwolić, żeby ludzie wiedzieli, że płakałam. Pierwsza zasada – nie okazuj słabości.
Po chwili byłam już w klasie, starałam się na nikogo nie patrzeć, po prostu usiadłam w wolnej, ostatniej ławce. Zaczęłam coś bazgrać w zeszycie, żeby nikt nie pomyślał, że się denerwuje, albo nie wiem co ze sobą zrobić, nie zastanawiałam się co dokładnie maluję, pozwoliłam by moja ręka szła własną ścieżką, którą uważa za słuszną, ufałam jej. Nigdy nikogo ani niczego nie zmuszam do wybierania moich decyzji, każdy powinien mieć swoje zdanie i nim się kierować, inaczej każdy by był kopią drugiego. Co za monotonność… Do klasy weszła nauczycielka, której nie znałam, musieli ją zatrudnić, gdy mnie tu już nie było. Wyglądała na miłą, ale miało to też swoje minusy, ponieważ nikt prawie nie zwracał na nią uwagi, wciąż zajmował się swoim życiem i nie ukrywajmy, moim też ponieważ, wciąż czułam na sobie ich wszystkich ciekawskie i prymitywne spojrzenia. Nauczycielka zaczęła sprawdzać obecność, ale tak naprawdę sprawdzała ją dla siebie, ponieważ nikt nie odpowiadał „ jestem” i musiała sama ich szukać wzrokiem. Gdy doszło do mojego, chciałam się wtopić w tłum i także nie odpowiadałam, ale mnie nie mogła sobie wyszukać ponieważ mnie nie znała. Wyczytała po raz pierwszy moje nazwisko, a w klasie zapanowała cisza. Każdy na pewno je pamiętał i dziwił się dlaczego je wyczytano, skoro nie ma takiej osoby już tu ponad rok, ale także nie skojarzyli, że to mogłam być po prostu ja. Głąby. Kobieta powtórzyła jeszcze dwa razy moje nazwisko, a w klasie zaczęli szeptać, wciąż nie wiedząc o co chodzi. Musiałam się przyznać, nie było innego wyjścia… przecież tak czy inaczej się dowiedzą, że wróciłam…
- Jestem. – wstałam z ławki i odpowiedziałam jak najpewniej umiałam, a każdy popatrzył oszołomiony w moją stronę. To już było dla mnie za wiele, dlaczego oni muszą się tak kurwa gapić?! Nie mogą ewentualnie zerknąć!? Przegryzłam dolną wargę i uciekłam wzrokiem na mój stolik, na którym ujrzałam mój rysunek. Dopiero teraz zdążyłam się jemu przyjrzeć. Przedstawiał młodą dziewczynę, która była malowaną blondynką i miała duże, brązowe oczy. Jej wyraz twarzy był zdziwiony, a wręcz przerażający… Coś w niej budziło strach. Skądś ją znałam, jakby była bardzo bliska memu sercu, ale nie miałam pojęcia skąd… Coś mi tu nie pasowało i wciąż nie miałam pojęcia skąd ją znam, a znałam i coś mi mówiło, że bardzo dobrze.  Usiadłam na swoje miejsce i wręcz modliłam się, żeby ta lekcja się w końcu skończyła. Każdy robił co chciał, czyli głośno obgadywał mnie, a nauczycielka już wyszła parę minuty temu i nic nie skazywało na to, żeby zaraz miała wrócić. Gdy zdałam sobie sprawę, że ona już na pewno nie wróci, zabrałam swoje rzeczy i jak najszybciej wyszłam przed szkołę. Wyjęłam swój szkicownik i zaczęłam malować ich wszystkich twarze zwrócone prosto na mnie, były zdziwione i pełne zirytowania. Malowanie to był mój sposób na wyładowywanie gniewu, robiłam to szybko i precyzyjnie. W myślach wciąż ich wszystkich przezywałam i powtarzałam sobie, że już nigdy przenigdy tam nie wrócę, a przynamniej dzisiaj. Miałam dość i wciąż czułam, że się cała telepie. Dlatego podskoczyłam bardzo wysoko i wydałam z siebie zaskoczony dźwięk, gdy usłyszałam nieznajomy głos po mojej prawej stronie.
  - Siostra Zayna? – szybko odsunęłam się na bezpieczną odległość i niepewnie popatrzyłam w kierunku dochodzącego głosu. Była to drobna i raczej niska blondynka z piwnymi oczami i z dużymi wargami, wyglądem kojarzyła mi trochę z ropuchą, ale była bardzo ładna jak na ropuchę. Jednak nie przypominała niczym dziewczyny z mojego rysunku.
Pokiwałam lekko głową przyznając jej rację.
- Jestem Sky. – powiedziała spokojnie, leciutką unosząc konciki ust do góry, ale zrobiła to prawie niedoszczegalnie. Widząc moje zdziwienie od razu dodała. – Jego dziewczyna.
- On ma dziewczynę? – spytałam  lekko zszokowana. Wiedziałam, że miał duże powodzenie u płci przeciwnej, ale wydawało mi się, że raczej się nimi bawił, a nie miał stabilnego związku. No chyba, że to związek, jak to mówią „ otwarty”. W sumie to by mi to do niej pasowało… nie wyglądała na jakąś cnotkę.
- Yep, od pół roku. – dziwnie się czułam… jak za dawnych czasów, gdy jeszcze nie zaczęło się to wszystko, gdy byłam… normalna. Umiałam w miarę blisko niej siedzieć, a nawet się do niej na luzie odzywać… Już od dawna nie lubiłam ludzi ani ich obecności, męczyła mnie i zawsze musiałam mieć wolną przestrzeń chociaż na odległość metra. Inaczej wpadałam w panikę, a co dopiero mówić, gdy ktoś mnie dotykał !!!, nienawidziłam tego z czystego serca i potrafiłam wtedy robić najgorsze rzeczy w moim życiu.
- Nie opowiadał mi o tobie. – powiedziałam jak zawsze - szczerze, a ona się cicho zaśmiała, chociaż była bardzo pewna siebie, to dało się wyczuć od razu.
- Wiem, nie lubi raczej mówić o swoich uczuciach, więc o tobie także mi nie opowiadał. – popatrzyłam na nią pytająco, bo skoro było tak jak ona mówi, to skąd w takim razie wiedziała, że jestem siostrą Zayna? I że w ogóle taką ma?
- W szkole chodzą takie plotki, że Lilly Malik wróciła. – wyjaśniła jakby od niechcenia.
- Nie rozumiem… gdzie się podziali ci wszyscy ludzie, któźni kiedyś tu byli? Nie widziałam tu dzisiaj ani jednej znajomej twarzy. Jak to w ogóle możliwe? – spytałam mając nadzieje, że w końcu się dowiem. Blondynka patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę w skupieniu.
- Naprawdę nie wiesz? – obdarzyła mnie badawczym spojrzeniem, a gdy pokręciłam przecząco głową, wstała i rozglądnęła się w około. – Wiesz nie mam teraz za dużo czasu, przyjdź dzisiaj do pubu Secound to pogadamy. – powiedziała lekko się uśmiechając i poszła w kierunku bramy, która prowadziła do wyjścia z terytorium szkoły. Nagle zauważyłam chłopaka ubranego w staranne i modne przecierane jeansy, koszule czarną, trzy czwartą, przylegającą do jego ciała uwydatniającą jego mięśnie i na to rozpinaną, szarawo – szafirową, szeroką bluzę. Jednak najbardziej wyróżniały się u niego starannie ułożone blond włosy, zaczesane do tyłu. To musiał być on, odetchnęłam z ulgą widząc w końcu kogoś znajomego.
- Niall! – krzyknęłam i chciałam do niego podejść, lecz on widząc mnie szybko zawrócił z powrotem do szkoły. Postanowiłam nie dać za wygraną i przyspieszyłam za nim kroku. – Hej Niall!
- Śpieszę się. – warknął głosem, którego nie rozpoznawałam. Nie był już tym samym chłopcem jakiego znałam. Wydoroślał, a teraz jego ręce były pokryte tatuażami i małymi bliznami.
- Nie widzieliśmy się półtora roku, a ty widząc mnie mówisz, że się śpieszysz?! – wrzasnęłam nic nie rozumiejąc, już za nim nie biegłam, teraz stanęłam i patrzyłam na niego z oburzeniem. Nagle odwrócił się i popatrzył gdzieś na w coś za moimi plecami, byle tylko nie na mnie, nie dziwie mu się, ja też nie chcę się na siebie patrzeć.
- A czego się spodziewałaś? – warknął. – Rozejrzyj się już nic nie jestem takie same, jak kiedyś. Nie takie jak przed jej śmiercią. – zatoczył ręką łuk, ukazując to wszystko co jest wokół nas.
- Czyją śmiercią? – spytałam niczego nie rozumiejąc. Teraz popatrzył mi prosto w oczy, jakby nie chwytał o co mi chodzi i czy żartuję. Podszedł do mnie ostrożnym, ale i pewnym krokiem. Automatycznie odeszłam parę kroków w tył.
- Dali ci to świństwo?! – spytał oszołomiony.
- Jakie? – spytałam, ponieważ bałam się czego mam się dowiedzieć, ale też i jego samego… Patrzył na mnie z takim bólem i wściekłością, którego nawet nie jestem w stanie opisać. Nie odpowiadał, tylko potarł ręką twarz, aby się uspokoić i zaczął przechadzać się nerwowo po korytarzu, starając się coś pojąć. – Kto?! Kto umarł? – wyjąkałam, czując, że jestem bliska załamaniu. Niall przystanął i tym razem popatrzył na mnie ze zrozumieniem i tym samym bólem co wcześniej.
- To była ona Lills. Ona. Maggie. – Maggie… Maggie. Maggie! Dziewczyna z rysunku… moja ukochana przyjaciółka… jak ja mogłam o niej zapomnieć?! CO jest do cholery?! i znów przybrał ten sam wyraz twarzy co wcześniej – zły, nienawistny, niewzruszony i tak po prostu odszedł. Odszedł. Zostawiając mnie samą na środku tego piekielnego korytarzu, który tym razem zaczął mnie przytłaczać swoją obecnością i miarą niezliczonych wspomnień, które zaczęły mnie ze wszystkich stron atakować i zgniatać, nie pozwalając nabrać tchu. Umierałam. Wrzasnęłam na całe gardło z bólu, zapominając, że jestem  szkole. Z bólu, który był nadmiarem emocji i informacji, które teraz, jedna za drugą zaczęły pojawiać się w mojej głowie, niczym łańcuszek załamań. Czułam jak moja dusza rozdziera się rozdziela na pół. Co oni do cholery mi dali?! Co więcej czułam, że to dopiero początek.



Po co uwieczniać coś, co zaraz zginie? 
Istnieje tylko tu i teraz ! 
Wszystko co było jest już śmiercią...





---------------------------------------------------------

No siemanko ~!! ♥
Postanowiłam, że zacznę rozdziały od razu od akcji. 
Zapomniałam Wam wyjaśnić pod prologiem, więc pisze tu : W prologu było napisane pod spodem "~ M" to był list i przesłanie od Maggie, jest ona w bohaterach jako druga. 
Właśnie jak już przy tym jesteśmy... w zakładce " Bohaterowie " to do niej PRAWIE wszyscy się zwracali. 
Tak, ona umarła, ale to głównie w okół niej będzie się toczyć akcja ;))
W następnym rozdziale dowiedziecie się co takiego Lilly dali i poznacie duuużo nowych bohaterów, którzy już są także w tam tej zakładce. Na razie ich nie dawałam, bo pomyślałam, że na początku musicie oswoić się głównie z główną bohaterką xD i z jej życiem. 
Następny rozdział powinien pojawić się za tydzień ♥
I chciałam Was powiadomić, że jestem już w połowie pisania rozdziału do JGAFL :)) Tak jakoś zmotywowały mnie osoby z asku i ogólnie, pomyślałam, że to nie fair, więc zabrałam się za to ♥ 
Dziękuję Wam ♥


A no i jak Wam się podoba teledysk 1D do You & I ?!
Jak dla mnie bomba ♥♥ Zayn to mnie po prostu rozwalił swoim seksapilem ! ♥
Wciąż nie ogarniam tego po co Harrym biegł w pewnym momencie, ale całość cudowna ! 
Taka skromna i metaforyczna... Awww.. wolę jak nakręcają coś takiego niż z laskami :D 
A i pamiętajmy, żeby NABIJAĆ WYŚWIETLENIA !! Musimy pobić rekord ♥


CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! 

To tyle miśki, buziaki <33


8 komentarzy:

  1. Ten rozdział jest totalnie perfekcyjny jeśli mam być szczera. Lilly jest taka piękna, a uważa się za potwora. Plus waży 50 kg, a to naprawdę nie dużo. Szkoda mi jej, bo wiem jak to jest nienawidzić siebie i swojego wyglądu. Czekam na osobę, która pokaże jej jak bardzo jest piękna, to na pewno jej się przyda.
    Od razu polubiłam Sky, wydaje się być całkiem w porządku i mam nadzieję, że pomoże Lilly.
    Niall zdenerwował mnie i to bardzo. Nie wiem co się stało, ale nie musiał być dla niej taki oschły. Ugh, nie mam na niego słów.
    Zayn także nie jest lepszy. Nic nie zrobił, to fakt, ale mógłby chociaż zachowywać się jak brat. Wydaje mi się, że nie powiedział Sky o niej, ponieważ się jej wstydzi. Hmm... mam nadzieję, że się mylę.
    Mam podejrzenie, że Lilly w jakiś sposób przyczyniła się do śmierci Maggie. Za to sama Maggie i jej opis czyli "Mnie nie da się zapomnieć.
    Jestem zagadką, której nigdy nie rozwiążecie." przypomina mi Alison z PLL, nie wiem czy oglądasz, ale jeżeli tak, to chyba wiesz o co mi chodzi ^^
    W każdym razie genialny rozdział :)
    Pozdrawiam i życzę weny xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku cudowne to jest. A z wszystkiego co tutaj stworzyłaś najbardziej podoba mi się taka tajemnicza aura głównej bohaterki, no i w sumie ona sama. To jak patrzy na świat. Wygląd idealnie pasuje do tego jak się czyta, no wiesz jest tak szaro i w ogóle. Obejrzałam zwiastun po przeczytaniu, bo byłam ciekawa czy tutaj będzie miłość, ale za dużo mi to niestety nie dało. Mam jakieś przeczucie, że te opowiadanie spodoba mi się bardziej niż to poprzednie, chociaż może złe słowo skoro jeszcze go nie skończyłaś, więc może lepiej nazwe je "tym drugim" :)
    Jestem cholernie ciekawa jak Maggie umarła, a jeszcze bardziej tego jaka była. Hmmm... aż mnie korci, żeby się dowiedzieć, ale bez tego nie czytało by się tak fajnie.
    Jak zwykle styl masz super, twoje zdania są scalone, takie wprowadzające w klimat i no takie pasujące do tego o czym czytasz.
    Nie rozumiem tylko jednego matka Zayna jest też matką Lil, czy tez nie? Nie do końca jasne to było dla mnie, ale myślę, że może jeszcze o tym wspomnisz :)
    No to chyba tyle na razie.
    Życzę weny. Powodzenia
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. SUPER!
    GENIALNE!
    BOSKIE!
    CUDOWNE!
    Wybacz, ze kom, tak późno, ale święta, święta xd Przeczytałam juz wczoraj, ale nie zdążyłam skomentować :P

    Boski rozdział, czekam na kolejny!!

    Nicol <3
    P.S. U mnie nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Już dawno temu miałam zamiar zacząć czytać tego bloga, ale nie miałam czasu. Od teraz będę wpadać. Początek jest dość tajemniczy i wprost nie mogę się doczekać następnego. Czekam. Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. U mnie nowy rozdział : destiny-rebekah-1d.blogspot.com

      Usuń
  5. Nie no, jak zawsze niesamowite *-* Kochaniuńka ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Zacznę od: Hej kochanie! Przepraszam za to, że dopiero teraz tu jestem. Nie wchodziłam na bloga od miesiąca. Dopiero teraz wszystko nadrabiam. Przeczytałam dwa zaległe posty. Mam nadzieję, że twój pierwszy blog będzie miał ciąg dalszy. Poinformuj mnie jak tam coś dasz, proszę.
    Co do tego bloga. Fabuła jest rzadko spotykana. Główna bohaterka jest niczym moja idolka, Demi Lovato. Tycie, efekt jojo i anoreksja. Zaczęłam się zastanawiać ile ta dziewczyna ma lat. Bo ja wąże 45 kg... Ale to z winy mojego wzrostu, więc może nie jest to tak, że mam anoreksje. Nie jestem chuda.. Ale nic już o mnie. Dziewczyna jest w trudnej sytuacji. Dobrze to wszystko rozumiem. Samookaleczenia to coś co zostaje nazawsze. Pozostawia ślad w psychice i na cele. To nie jest dobre, ale każdy popełnia błędy. Także ma ciężko w szkole. Czasem też czuje się jak ona, ale nie mam aż taak źle. Kurcze i te lustra. Biedactwo z niej. Ja też bym pewnie sobie wtedy nie radziła. Współczuję jej z całego serca. Mam nadzieję, że Sky się z nią zakoleguje. Także przykro mi z powodu śmierci jej przyjaciółki (?). Kochana rozdział super. Bardzo podoba mi się ten blog. Caluję! :*
    Ps. Błędy jakie pełniłas to jezykowość. Źle złożone zdania. Było kilka takich przypadków. Ale sama mam z tym problem. Ciężko mi się trochę czytało, ale wiem, że to jednorazowy przypadek, bo nigdy nie miałas takich chwil <3

    http://ostatni-wdech.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Witaj!