piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział czwarty: Cały czas o nim myślałam



"Shantel, Shantel, Shantel"

W mojej głowie aż roiło się od pytań, które chciałabym zadać...W sumie to komukolwiek, kto byłby w stanie odpowiedzieć na nie wszystkie, albo chociaż na połowę. Tak przypomnę tylko, że mam wymazaną z głowy prawie całą historię mojego życia i nie wiem o co chodzi dosłownie we wszystkim co mnie otacza, więc fajnie by było czegoś się w końcu dowiedzieć, ale jakoś nikomu się nie spieszy z pomocą.
Shantel?
Była normalną dziewczyną. Uśmiechniętą, odważną, zaradną, przyjacielską. Potrafiła mieć gorsze dni, gdzie nie dało się z nią wytrzymać i należało ją omijać szerokim łukiem, ale czy każdy z nas takich nie ma? Miała wiele przyjaciół, ale trzymała się raczej naszego grona. Zawsze należała do tych ładniejszych, oczywiście kiedyś z Silver w żadnym stopniu nie mogła się równać, nikt nie mógł. Ale za to u niej zawsze przeważał ostry i że tak powiem "głośny" charakter.  Ale wtedy była inna, taka...Naturalna. To chyba dobre określenie. Dzisiaj jej nie poznałam, czy to nie mówi samo za siebie? Wszystko się tak pochrzaniło, a ja zamiast po powrocie cieszyć się ze swoją dawna paczką, że udało mi się wyjść z tego wszystkiego, no z jakiejś części, zastanawiam się dlaczego nie chcą ze mną rozmawiać i ile się wydarzyło podczas mojej nieobecności.
-Panno Malik?- Usłyszałam czyjś gruby głos, który wydawał się tracić cierpliwość.- Mówię do ciebie już z dziesięć minut, mam cię w jakimś specjalnym piśmie poprosić o wysłuchanie?
Tak...Nauczyciele do najfajniejszych tu nie należeli. Jednym słowem: Odwal się ode mnie kobieto, bo robisz z siebie idiotkę.
-Przepraszam, co pani mówiła?- Wysiliłam się na miły uśmiech, ale w środku czułam znów taki niepokój, jakby miało się zaraz coś stać, więc raczej wyszedł mi szczękościsk, albo inna kwaśna mina. Z nerwów zaczęłam skubać skórki przy paznokciach. Kobieta westchnęła głośno i popatrzyła na mnie jak na kretynkę. No przecież nie moja wina, że tak pochłaniają mnie moje myśli, iż nie ma dla mnie wtedy świata dookoła. Gdyby działo się wokół niej tyle co u mnie, może by zrozumiała.
-Masz po lekcjach w bibliotece dodatkowe zajęcia. Musisz nadrobić materiał, a chłopak, który ci pomoże, odbębnić kare za kradzieże. Miłego dnia... - Posłała mi najsztuczniejszy uśmiech, jaki widziałam w swoim życiu i zniknęła, a ja zostałam z pustką w głowie na środku korytarza, gdzie nie powinnam być. Od 30 minut trwa lekcja matematyki, na której powinnam być, ale jak zauważyłam, chyba tylko ja przykładam do tego jakąś wagę.
Wróciłam do swojej szafki i wyjęłam książki na następną lekcję. Nie opłacało się iść już na tą, więc skierowałam się w stronę sali, gdzie odbywać się następna. Dzwonek zadzwonił, a uczniowie wyszli, a ja zajęłam sobie ostatnią ławkę pod oknem. Historia to raczej nie moja bajka, więc to miejsce będzie genialne na rysowanie, rozmyślanie, gapienie się gdzieś w otchłań. Do sali zaczęli schodzić się zapewne tylko ci, których coś ten przedmiot obchodził i zajmowali poszczególne ławki. Wyjęłam swój zeszyt i kilka ołówków, które miałam w torbie. Musiałam się odstresować, bo mimo iż nie okazuje tego po sobie, w głębi boje się cholernie tego spotkania ze "złodziejem". Do czego doszło w tej szkole, że nawet dyrektorka powiedziała to z takim spokojem? Myślę, że ten chłopak może być niebezpieczny... Skoro już od takiego wieku ma problem z prawem... Może także jest zabójcą? A jeśli nie to na pewno jest na dobrej drodze do tego... Już teraz rozumiecie czemu nie za bardzo chcę się z nim widzieć i byś sam na sam nie licząc bibliotekarki.
Zaczęłam bazgrolić coś po zeszycie, a gdy to nawet wydało się nudnym zajęciem, wlepiłam swoje oczy w przestrzeń gdzieś za oknem. Pogoda była ponura, ale ludzie i tak świetnie bawili się w swoich gronach przed budynkiem szkoły. Tacy, weseli, roześmiani, zazdrościłam im tego cholernie.
 "Czy oni nie powinni być na lekcjach?"- pomyślałam po chwili zastanowienia i walnęłam się w myślach ręką w czoło, gdy zorientowałam się jaka jestem głupia.
"Lilly, to już nie to samo..."- Kolejna myśl przeleciała mi przez głowę, gdy usłyszałam swój wymarzony dzwonek na przerwę. Zostało mi jeszcze trzy lekcje, które spędzę pewnie w taki sam sposób jak tą.
Po paru odsiedzianych godzinach kroczyłam już najpewniejszy krokiem na jaki było mnie stać w kierunku biblioteki. Proszę zabierzcie mnie stąd, bo chyba zwymiotuję na środku korytarza.
Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Myślałam, że będę musiała prosić kogoś o pomoc w odnalezieniu mojego dzisiejszego "nauczyciela", ale no kto by się teraz oszukiwał? Tu nikogo nie ma oprócz niego. Pewnie wszyscy są na jakichś imprezach popalając trawkę i sącząc z kolorowych plastikowych kubków whiskey  lub jakiś nieznany mi rodzaj wódki.
Moje ręce, jakby na zawołanie dostały drgawek, zaczęłam przygryzać wargę, a w środku czułam jak telepie się ze zdenerwowania. Podeszłam chwiejnym krokiem do stolika, przy którym siedział chłopak w kapturze, przez co nie mogłam ujrzeć jego twarzy.
Odsunęłam delikatnie krzesło i dalej stałam jak święta krowa na środku przejścia. Nieznajomy, jednak na mój ruch, podniósł głowę do góry i z minął, "Siadłabyś w końcu, bo chcę stąd szybko iść.", pokazał ręką, że właśnie to mam wykonać. Dokładnie w tym momencie wiedziałam już kim jest, a on dobrze rozpoznał mnie. Między nami panowała cisza, która irytowała mnie z sekundy na sekundę coraz bardziej, a do tego dochodziły ogromne nerwy.
-Więc... Wróciłaś?- Takie to dziwne? Każdy się zachowuje, jakby to było niemożliwe, ale tak jestem tu!
-Tak jakby...- posłał mi nieśmiały uśmiech, czym totalnie zbił mnie z tropu.
-Jak się trzymasz?- Bawił się swoim długopisem, a z jego oczu biła niepewność, jakby nie wiedział, czy powinien mnie o to pytać. Co było nieco dziwne, bo inni traktowali mnie z góry.
-Dobrze? Chyba... A ty? Wiesz, jak Maggie żyła...
-Pomagała mi, tak wiem. Teraz kradnę, więc jakoś daje radę. - uśmiechnął się nie pewnie. -Ale to pewnie już dyra ci powiedziała.- Zaśmiał się, jakby to była taka naturalna rzecz w świecie. Był chyba z nich wszystkich najswobodniejszy w stosunku do mojej nędznej osoby.
-Możesz zawsze do mnie przyjść, pomogę ci...- zaproponowałam, choć dobrze wiedziałam, że tego nie zrobi. Pamiętam go z dawnych czasów. Oboje wiemy, że tylko Maggie umiała mu pomóc, wysłuchać, poradzić gdyż swoim wpływem, który wywierała na ludzi, wyciągnęła z niego wszystkie ważne informacje. To wtedy dowiedzieliśmy się, że miał problemy z pieniędzmi i rodzicami. Wszyscy pomagaliśmy mu jak się dało, ale to ona zazwyczaj zmuszała go, żeby to przyjąć. Miała na niego sposób, którego my nawet nie znaliśmy, od zawsze mieli jakieś swoje tajemnice.
-Jasne- odpowiedział mimo tego, że obydwoje wiedzieliśmy jak będzie.- To co nadrabiamy materiał?- Pokiwałam twierdząco głową i otworzyliśmy swoje książki. Przyznam, że chyba całkiem dobrze się uczył. Pewnie dlatego, że szkoła mogła mu przyznać stypendium, któro było mu potrzebne. Martin i tak zawsze był inteligentny, więc pewnie nie miał z tym większego problemu. Tłumaczył dość dokładnie, całkiem zrozumiale i pewnie słuchałabym go dalej, gdyby nie fakt, że czułam na sobie coś niepokojącego. Nie wiem, czy to ja jestem tak przewrażliwiona czy wszyscy tak mają, ale wyczuwam z kilometrów coś co mogłoby mi zagrozić. Starałam się długo na to nie zwracać uwagi, ale mój charakter mi na to nie pozwalał. Obejrzałam się dokoła siebie, ale w pobliżu najbliższych metrów niczego nie wychwyciłam. Głos chłopaka był dla mnie już ledwie dosłyszalny. Nagle usłyszałam jak spadła komuś książka na podłogę. Moja głowa powędrowała w tym kierunku i już wiedziałam.
Harry.
Harry Styles.
Wyglądał perfekcyjnie stojąc tam, między regałami z książkami. Jego ręka nonszalancko leżała na jednej z półek, co było już dla mnie znakiem oczywistym, że to on zrzucił jedną z powieści lub czegoś innego, abym zwróciła na niego swoją uwagę. Minę miał pewną siebie, jednak widać było, że jest wkurzony. Nikt w tym momencie by z nim nie wygrał, nikt by mu się nawet nie postawił. Całe ciało miał napięte, jakby chciał zaatakować.
Stał tam z jakimś kolegą, który wydawał się przeciwieństwem jego, ale był tak samo umięśniony i bardzo przystojny. Wyglądał na dobrego kumpla. Cały czas coś do niego mówił ożywionego i był bardzo tym podekscytowany, na co chłopak delikatnie śmiał się pod nosem nie zdejmując z twarzy aury wkurzenia, któro pewnie byłos powodowane moją obecnością, co zbytnio mi się nie podobało. Czułam w sobie, jak strach, zdenerwowanie, ale i nutka zainteresowania jego osobą, paraliżowały mnie wzdłuż kręgosłupa.
-Lills? Słuchasz mnie?- Dobiegł do mnie wreszcie jakiś dźwięk. Potarłam ze zdenerwowania lekko swój policzek i skierowałam swój wzrok na chłopaka.
-Tak.- Pokiwałam twierdząco głową i wróciłam do notowania, czując jak jego wzrok dalej spoczywa na mojej osobie, aż w końcu poczułam spokój. Ulga. Popatrzyłam w kierunku miejsca, gdzie stał, ale go tam nie było, jakby się ulotnił. Nie wiem, jak to robi, ale przeraża mnie, wkurza, a zarazem przyciąga jak magnez.
-To na dzisiaj koniec.- Uśmiechnęłam się na znak, że rozumiem, ale co znaczy na dzisiaj? To nie było jednorazowe spotkanie? Choć może to sprawi, że załapie z kimś jakikolwiek kontakt? Zależy mi na tym, ponieważ sprawia wrażenie, że można mu ufać i że mnie nie zostawi. - Do jurta.
Spakowałam swoje książki i tak jak to zrobił Martin, skierowałam się do wyjścia. Zabrałam jeszcze tylko z szafki swoje rzeczy i to by było na tyle jeśli chodzi o dzisiejszy dzień w szkole. Z wyraźną ulgą popchnęłam duże żelazne drzwi i poczułam powiew chłodnego powietrza, które zwiastowało wolność. Zaciągnęłam się deszczowym zapachem i powoli schodziłam po schodach. Nagle zza rogu usłyszałam hurgot silników motorowych. Ktoś zawzięcie dodawał gazu przez co hałas szedł na najbliższą okolicę. Dookoła unosił się dym, a chłopaki siedzący na swoich sprzętach wreszcie ruszyli z piskiem opon. Jechali tak szybko, że od samego patrzenia na nich zrobiło mi się niedobrze, a co powiedzieć, gdybym miała tam jeszcze siedzieć...
W pewnym momencie jeden z motorów gwałtownie się zatrzymał. Chłopak w skórzanej kurtce przez silne zahamowanie przechylił się na siedzeniu najpierw do tyłu, a potem do przodu, ale niewzruszony tym odwrócił się w moją stronę. Przerażona pisnęłam na ten widok i zakryłam ręką usta, a on natomiast zdjął okulary przeciwsłoneczne i posłał mu swój, jak dla mnie, wnerwiający, ale piękny uśmiech.
I znów on, ten sam chłopak. Chyba nie muszę już pisać jego imienia. Puścił mi oczko i założył z powrotem swoje okulary. Stał tam jeszcze chwilę i wpatrywał się we mnie intensywnie, jakbym była czymś nierealnym, ale w końcu ruszył i zostawił mnie samą na środku placu przed szkołą.
W drodze do domu cały czas o nim myślałam i to mnie jeszcze bardziej dołowało. Nie chciałam się w nim zakochiwać, bo na wstępie mogłam stwierdzić, że byłaby to niespełniona miłość, a nie miałam ochoty na bezcelowe płakanie w poduszkę, patrzenie na niego ukradkiem czy robienie niepotrzebnych nadziei. Sory, ale nie mam trzynastu lat... To nie wypali, że niby ja i on? To śmieszne nawet jest. Zresztą on mnie nie kręcił w ten sposób, kiedyś zakochiwałam się w chłopakach i było to inne uczucie. Tu towarzyszyła mi niepewność i nie miałam pojęcia co on ode mnie naprawdę chce i chyba to najbardziej nie dawało mi spokoju... Zastanawianie się po co w ogóle na  mnie zwraca uwagę, bo już na wstępie wykluczyłam, że może mnie uważać za atrakcyjną. Ja w żaden sposób taka nie jestem, ale tego mu nie muszę mówić, przecież jak już pierwszy raz mnie zobaczył mógł to stwierdzić.



~ Dwie godziny później~


Szłam smętnie korytarzem w stronę łazienki. Jak zwykle dało się usłyszeć głośną muzykę dochodzącą ze strychu, gdzie Zayn zapewne zaprosił swoją paczkę i wolę nie wiedzieć co tam robią… Zapraszał często tam swoich znajomych, którzy na pierwszy rzut oka, wyglądali na naćpanych, pijanych, albo po prostu taki mieli wyraz twarzy.
 Sufit lekko się uginał wydając zgłuszone dźwięki.
- Ałcz! – jęknęłam, gdy moja głowa napotkała jakąś twardą przeszkodę, od której zszokowana szybko odskoczyłam. Złapałam się za pulsujące miejsce, a mój wzrok napotkał jakąś dużą postać, która miała męską koszulkę z jakimiś nadrukami, a ręce pokryte kolorowymi tatuażami. Podniosłam wzrok na jego twarz i już spokojnie mogłam zacząć się modlić. Cholera, co za perfekcja… Jego wzrok zaczął pochłaniać mnie całą, więc najszybciej jak potrafiłam, odwróciłam wzrok.
- Kogo my tu mamy… – Poruszył śmiesznie brwiami, łobuzersko się uśmiechając, a w jego spojrzeniu mogłam uchwycić rozszerzone źrenice, co było efektem wciągania jakiegoś gówna. Trochę się przeraziłam, bo miałam pojęcie co osoba mogła robić po narkotykach miękkich. – Zayn mówił, że wyszłaś gdzieś z koleżanką…
- Tak mówił? Może nie bez powodu? – Popatrzyłam na niego przelotnie i starałam, żeby wyszło to jak najobojętniej umiałam. Nie mogłam sobie pozwolić na coś więcej, ponieważ mogło się to w różny sposób potoczyć, a tego wolałam uniknąć.
- Coś sugerujesz? – Uśmiech nie schodził mu z twarzy i nie dawał mi odpocząć od swojego spojrzenia, o co go błagam już tysięczny razy dzisiaj w myślach.
- Może po prostu wyczuł, że nie będę zachwycona rozmową z tobą – palnęłam prosto z mostu, dziwiąc się skąd we mnie tyle odwagi i szczerości. Zaczęła mnie przytłaczać jego obecność, więc postawiłam krok w tył, na co on przybliżył się jeszcze bliżej do mnie niż wcześniej. Wzdrygam się na ten krok z jego strony, a moje nozdrza wypełnił jego zapach mięty, który należał do niego i jeszcze jakiś dziwny zapach jakby ziół.  Chyba wolałam się nie dowiadywać co to mogło by być. 
- Skąd w tobie tyle złości? – wyszeptał zmysłowo i musiałam zmusić swoje oczy by się nie zamknęły z rozkoszy, co mnie ogromnie zdziwiło, że ktoś może z mną robić takie rzeczy. Mimo swojej woli odsunęłam się jeszcze dalej od niego, bo uważałam, że tak należy...
- Przepraszam, ale chciałabym pójść do toalety – powiedziałam jak najkulturalniej umiałam i chciałam go szybko wyminąć, ale znów zagrodził mi drogę.
- Czemu jesteś dla mnie taka zimna Lills? – spytał prowokująco i chciał złapać mnie za rękę.
- Nie rób tego! – krzyknęłam, nie panując nad nerwami i przeklinając siebie samą w duchu, że też musiałam na niego trafić wychodząc z pokoju! Ja już nawet we własnym domu nie mogę czuć się swobodnie i bezpiecznie! – Ymmm… nie lubię, gdy ktoś to robi – wymamrotałam, a jemu zszedł uśmiech z ust i popatrzył na mnie poważnie i współczująco, jakby szukał w moich oczach odpowiedzi na pytanie, którego nawet nie zadał.
- Harry cwelu! Gdzieś ty polazł?! Miałeś tylko wyskoczyć po piwo – wrzasnęła ze schodów Sky, która schodziła po stopniach. – O! Lilly myślałam, że wyszłaś z domu…
- Przed chwilą wróciłam – powiedziałam radośnie, jakbym rzeczywiście cieszyła się na jej widok i była pełna entuzjazmu. To takie komiczne, jak bardzo człowiek może nakładać wybrane maski, które by chciał, a inni nie mogą ich odczytać tak jak powinni… Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że przecież Harremu powiedziałam, że przez cały czas siedziałam w domu. Przegryzłam zębami wargę wreszcie wymijając chłopaka, który wyglądał na zamyślonego i modliłam się w duchu, aby mnie nie wydał.
- Chodź do nas na górę. – Machnęła ręką w moją stronę gestem zapraszającym.
- Wiesz co… z wielką chęcią, ale jestem taka padnięta, że chyba położę się spać – wymamrotałam „sennie”. Jej twarz przeszła zmarszczka, a po chwili pokiwała głową, że rozumie, co chyba pół na pół było prawdą. – To ja już pójdę. – Uśmiechnęłam się w ich stronę, zatrzymując się wzrokiem za długo o jakieś dwie sekundy przy chłopaku. Gdy odchodziłam w stronę swojego pokoju usłyszłam jeszcze za sobą.
- Wiesz, że kłamała? - To był z pewnością głos umięśnionego chłopaka, który tak bardzo mieszał mi w głowie i to wcale nie pozytywnie.
- Wiem - odpowiedziała mu Skyler szeptem, który i tak wychwyciłam. Weszłam do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi i zjechałam po nich w dół, mocno zaciskając powieki. Odetchnęłam niby z ulgą, że mam to już za sobą, ale z drugiej strony miałam ochotę się porządnie w coś walnąć. Jak ja mogłam zrobić z siebie taką idiotkę?! Tylko na tyle mnie stać? Chować się i nie wychodzić z pokoju całymi samotnymi popołudniami, których tak bardzo nienawidziłam... Odkąd moja przyjaciółka odeszła zawsze byłam sama, co było najgorszą karą jaką ktokolwiek mógł mi dać. Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia za co, ja nic takiego nie zrobiłam! A nawet jeśli już ktokolwiek chce ze mną porozmawiać czy po prostu posiedzieć, ja chowam głowę w piasek i wykręcam się jak mogę, a oni i tak znają prawdę i myślą pewnie, że ich po prostu nie lubię i mam ich w dupie. Ale z drugiej strony, nie oszukujmy się nigdy nie będę się z nimi przyjaźnić, to nie moja liga, a oni nawet by mnie nie polubili, jestem od nich o dwa lata młodsza! I na pewno nie będę wciągać jakichś prochów, po których nawet nie wiem co będę robić! Tam nie ma dla mnie miejsca i to właśnie ten czas, żeby to sobie na głos powiedzieć i zapamiętać.
- Przeszkadzam w czymś? - Usłyszałam sarkastyczny głos, który na pewno pochodził z tego pomieszczenia. Pisnęłam zaskoczona i szybko otworzyłam szeroko oczy. Była to dziewczyna o piękny, długich, kręconych kasztanowych włosach sięgającym do pępka, usta miała pełne, muśnięte malinowym błyszczykiem, a brązowe oczy były podkreślone delikatnie czarnym eyelinerem. Ubrania, które miała na sobie z pewnością należały do bogatych marek. Shantel.
- Co ty tu robisz? - spytałam spanikowana, próbując się szybko jakoś ogarnąć. Szybko wstałam poprawiając ubrania, które miałam na sobie, ale nagle jakby straciły na wartości, gdy popatrzyło się na osobę, która siedziała wygodnie ustawiona na moim posłaniu.
- Przyszłam się przywitać, widziałam cię dzisiaj w szkole i pomyślałam, że nieźle zabłądziłaś. - Jej usta ułożyły się w delikatnym śmiechu.
- Co masz na myśli?
- Jeżeli chcesz w tej szkole zabłysnąć i coś znaczyć to nie możesz się zadawać z osobami, którymi wszyscy pomiatają.
- Chodzi ci o Silver? - spytałam zszokowana.
- No raczej, może jak przekonam moją drużynę to cię przyjmą. Możemy razem tworzyć zgrany duet, będziesz pasować - mówiła pewnie jakby z góry juz założyła, że stanie się tak jak mówi. Niewiarygodne jak człowiek może zmienić się przez te dwa lata.

- Wyjdź stąd - wysyczałam, a na jej twarzy perfekcyjnej twarzy pojawiło się parę zmarszczek. 




"Niedawno byliśmy dziećmi, a świat był piękny.
Potem doszły problemy, uczucia, jakieś błędy."



----------------------------------------------------------------

Hejka moi kochani!
Więc jest nowy rozdział. Mam nadzieje, że przypadnie Wam do gustu.
W sumie nie będę się rozpisywać. Chciałabym polecić bloga Sylwii, która wróciła do pisania i zaczyna jakby od początku.
Tutaj macie link: 


Jeśli możecie, wesprzyjcie komentarzem :)
Widzimy się, mam nadzieję, że już niedługo ;*
♥♥♥

10 komentarzy:

  1. Pierwszy komentarz, pozdrawiam psa!
    Komantarz pojawi sie za chwile.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troche sie podzialo i nie moglam wczoraj wyrazic opinii co do rozdzialu... czy jakos tak. No w kazdym razie... Shantel to suka. Przepraszam za slownictwo, ale inaczej sie tego okreslic nie da. Jak na razie malo co ogarniam, ale to u mnie normalka. Mam nadzieje, ze z czasem wiecej zrozumiem z tego opowiadania. W sumie to Lilly chyba tez nie wszystko rozumie... Nie jestem sama.
      Z niecierpliwoscia czekam na nastepny! ;3

      Wpadnij na drugiego bloga ;3
      http://wehaveseeneverything.blogspot.com/

      Usuń
    2. http://czerwcowakatastrofa.blogspot.com/
      U mnie nowy rozdzial ;3

      Usuń
  2. O jej dziękuje za polecenie mnie:*
    a co bo rozdziału jestem zachwycona<3
    Super to było niespodzianką jak weszłam i zobaczyłam ,że coś dodałaś<3
    Nie mogę się doczekać kiedy powiesz jak zginęła Maggie, jeju i chciałabym żeby ich paczka jakoś się pozbierała, żeby bohaterka także poukładała jakoś wszystko do kupy, super jest to co piszesz i już z niecierpliwością czekam na nn<3
    Wchodzą dzisiaj miałam nadzieje ,że rozdział będzie mega długi, cieszę się ,że piszesz dużo na raz ale ja bym chciała poznać już wszystko, jeju to jak czekanie na nowy odcinek tvd, haha<3 kocham i świetny blog, życzę weny i obyś jak najszybciej dodała następny rodział <3!

    OdpowiedzUsuń
  3. I kolejny raz po przeczytaniu rozdziału mam niedosyt twojego opowiadania. Rozdział genialny, mocno wciągający i kolejny raz tajemniczy. Szczerze to tak jak ktoś pisał na górze sama za bardzo nie ogarniam o, co chodzi. Czekam z niecierpliwością na nexta i może zrozumiem więcej z przeszłości Lily i tego, co się teraz u niej dzieje. Pzdr i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko, za każdym razem jak czytam nowy rozdział u Ciebie to tak bardzo mi szkoda Lilly. Biedna jest taka zagubiona, w ogóle nie może się odnaleźć, jest samotna a na dodatek tęskni za zmarłą przyjaciółką. Dużo wspomnień w związku z nią kłębi się w jej głowie i z pewnością bardzo jej brakuje jej obecności. Z tych wspomnień wydaje się być naprawdę cudowną osobą. Szkoda, że musiała odejść.
    Z jednej strony współczuję Lilly, że musi chodzić po lekcjach do tej biblioteki i nadrabiać zaległości, ale z drugiej może i wyjdzie jej to na dobre, ponieważ trafiła na dawnego znajomego. Być może uda jej się odnowić z nim kontakt. Wydaje mi się, że chłopak podszedł do niej na luzie, nie miał oporów przed ponowną rozmową z nią, to dobrze.
    Zaciekawiła mnie z kolei postać Harrego. Ciekawa jestem, co chce od dziewczyny, jaki ma cel w swoim zachowaniu, czy może po prostu spodobała mu się i chciałby ją poderwać. Jest taki specyficzny i podoba mi się to w nim, lubię takie postacie. Mam nadzieję jednak, że nie wniesie do jej życia nic złego.
    Shantel z kolei w ogóle mi się nie spodobała. Jest strasznie arogancka i pewna siebie. Uważa się za lepszą, bo należy do dobrej paczki i myśli, że dzięki temu może naśmiewać się z innych. Dobrze, że Lilly ma swój rozum i nie dała się jej omotać. Nie musi być tak jak oni, nie musi się podobać innym, ważne by była sobą.
    Wciąż intryguje mnie sytuacja ze Sliver, ale jesteś taka tajemnicza, że zupełnie nie mogę rozszyfrować, dlaczego tak nagle podupadła i stała się obiektem kpin. Ale mnie to nurtuje no :D

    Z cholernym niedosytem czekam na kolejny rozdział. Uwielbiam, po prostu uwielbiam Twoje opowiadanie i czekam na ciąg dalszy, jak najprędzej! :)

    Niestety nie jest to wszystko, co chciałam napisać. Nie mogę zebrać myśli, bo mam cholernie zły czas i wkurza mnie to, bo naprawdę bym chciała. No cóż, ale przynajmniej nie przynudzam długim komentarzem. :)

    fatal—love.blogspot.com
    ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział i ten gif z Harrym mrrr...
    I ten krzyk Harry cwelu...
    Już mi się tutaj podoba :D
    Życzę weny i czekam na następny rozdział
    Zapraszam tez do siebie
    http://clockworklove.blogspot.nl/
    Pozdrawiam Vicky :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem, czy mnie jeszcze pamiętasz, ale jakiś czas temu zostawiłaś komentarz na moim blogu, za co bardzo Ci dziękuję. W ramach wdzięczności postanowiłam zajrzeć do Ciebie, tylko przepraszam, że tak późno :)
    Cały czas się zastanawiam, jak to się stało, że w pamięci Lilly wciąż są tak ogromne luki. Widzę, że dziewczyna z dnia na dzień przypomina sobie coraz więcej, ale jednak kawałek życia zniknął z jej wspomnień. Czyżby przebywanie w tym ośrodku tak ją wypaliło? Pewnie faszerowali ją różnymi lekami, które sprawiły, że przestała przypominać samą siebie... Na dodatek martwią mnie te jej problemy, ta jej ogromna nienawiść i unikanie luster czy dotyku drugiej osoby. Zastanawiam się, czy to się kiedykolwiek zmieni...
    To niesamowite, jak bardzo dawni znajomi Lilly nie przypominają siebie. Shantel robi z siebie dumną królową, Silver jest wiecznie wyśmiewana, Kevin to dosłownie wrak człowieka, Niall jest opryskliwy i chamski... A Maggie nie ma i nie mogę przestać myśleć o tym, w jaki sposób doszło do jej śmierci. Może to wydarzenie było tak bolesne dla Lilly, że wyparła je ze swojej pamięci? W końcu tak czasem działa ludzki umysł, próbuje się przecież bronić przed cierpieniem.
    Widzę, że Harry pojawia się dosłownie wszędzie tam, gdzie jest też Lilly. Trochę mi się nie podoba ta jego nieco zbyt przesadzona pewność siebie, ale trzeba przyznać, że jest przez to również bardzo pociągający. Zayn powinien jak najszybciej z nim pogadać, bo jeśli Styles nadal ma zamiar tak obchodzić się z dziewczyną, to w życiu normalnie ze sobą nie porozmawiają. Harry'emu się wydaje, że Lilly to kolejna ładna panienka, którą może zaliczyć, jednak nie ma chyba zielonego pojęcia, co tak naprawdę siedzi w jej wnętrzu.
    Ostatnia scena powaliła mnie na kolana. Serio, Shantel? Jesteś jakimś pieprzonym bogiem, że próbujesz innymi dyrygować? Co jak co, ale jestem naprawdę dumna z Lilly, że ją wyrzuciła. Najwyraźniej Shantel zatraciła dawną, bardziej sympatyczną osobowość i jest teraz tylko i wyłącznie wywyższającą się małpą.
    Cóż, trzeba przyznać, że wybrałaś bardzo interesującą tematykę. Przeplata się wiele wątków, lubię coś takiego :) Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i zapraszam oczywiście do siebie: rytm-jego-slow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej. Przychodzę z niezbyt fajną dla mnie informacją. Jeszcze wczoraj funkcjonowałam jako „m. mellodybell”, ale niestety ktoś był na tyle chamski, że wkradł się na moje konto Google, zmienił na nim hasło i usunął mojego bloga (fatal--love.blogspot.com), a także drugiego, który był w budowie.
    No cóż, sytuacja jest taka, że do historii o Harrym i Elisabeth nie wrócę, ponieważ rozdziały miałam zapisane na blogspocie, a nie dam rady tego otworzyć, ale na Twojego bloga oczywiście będę zaglądać i komentować. Dodaję do obserwowanych. Może wrócę z jakąś nową historią. Na razie jestem jedynie dostępna na asku: http://ask.fm/mellodybellx
    ściskam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz ochotę, zapraszam na pierwszy rozdział na moim nowym blogu.
      http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
      miłego dnia!

      Usuń

Witaj!